Hasło to robi furorę; od niego rozpoczyna się szereg wystąpień „profesjonalnych mówców”, od książek z podobnym tytułem uginają się półki w księgarniach.
Jednak czy cokolwiek stoi za tym hasłem? Czy to tylko pusty frazes? Czy liderem, zwycięzcą ( synonimów jest mnóstwo) zostaje się ot tak, nie wstając z kanapy? Tak sądzi autor „motywacyjnego filmiku”, który w ostatnim tygodniu zrobił furorę w sieci.
Wydawać by się mogło, iż to tylko jeden przypadek. W tak wielkiej przestrzeni jaką jest Internet, zawsze coś takiego się trafi. Niestety, niedługo po obejrzeniu filmiku miałem okazję przekonać się, iż takich coachów jest w Polsce mnóstwo. Niczym na pokazie magika – scena, główny aktor wykonujący dużą ilość nieskoordynowanych ruchów, rekwizyty w postaci łańcuchów. Po 2-3 godzinach takiej magii uczestnicy wychodzą przekonani , iż po tym krótkim czasie ( często nie taniego wykładu) są liderami, olbrzymami, zwycięzcami itd.
Osobiście należę do osób, które w pełni podpisują się pod opinią blogera naTemat
Mam wrażenie, iż tacy „czarodzieje motywacji” psują opinię – wciąż mało znanemu szerszej opinii w Polsce – coachingowi, który staje się synonimem kluczu do sukcesu, który ma formę: rano, w południe i po południu powtórz sobie 10 razy , że jesteś liderem i zwycięzcą. I już? A gdzie praca, poświęcenie, wiedza, umiejętności?
Czy Ja ( kompletnie nie mający pojęcia o piłce nożnej) mogę zostać drugim Messim, jeśli przez miesiąc będę sobie powtarzał,według tego schematu, iż jestem cudownym piłkarzem – załapię się do składu zespołu z Polskiej Ekstraklasy (wyżej nie celuje) ?Nie potrzebuje trenera, który pół życia spędził na zagłębianiu się w tajniki motywowania ludzi, wydobywania z nich maksimum talentów i możliwości fizycznych organizmu?
Nie oszukujmy się! Sukces wymaga ciężkiej pracy, pokładów umiejętności, które dzięki szkoleniom i doświadczonym coachom i trenerom mogą zostać rozwinięte, ale tylko i wyłącznie dzięki twardej wiedzy, umiejętnościom i pracy.